Czasami są takie dni, że pogoda nie sprzyja podróżowaniu, a mimo tego chciałoby się wyjść z domu i zobaczyć coś ciekawego. W takich sytuacjach doskonale sprawdzają się różnego rodzaju muzea. Dziś zaproszę Cię do takiego obiektu, który jest jednak inny niż wszystkie. Tu w roli eksponatów znajdziemy… roboty wykonane ze złomu. O czym mowa? O Fabryce Robotów w Mosznej! Warto tutaj zajrzeć – na pewno nie będziesz żałować!

Będzie potężnie. 😀
Fabryka Robotów – dojazd i bilety
Fabryka Robotów znajduje się w Mosznej przy ulicy Zamkowej 2. Na miejscu jest niewielki parking, który jednak może szybko się zapełnić – w takiej sytuacji warto skorzystać z płatnych parkingów w okolicy. Bilet normalny do muzeum kosztuje 29 zł, a za ulgowy zapłacimy 25 zł – więcej informacji w cenniku. W Fabryce Robotów działa także sklepik z pamiątkami.

Już samo wejście do muzeum robi spore wrażenie i nastawia nas na to, co tam zobaczymy.
Czym jest Fabryka Robotów i co można tam zobaczyć?
Fabryka Robotów to niewielkie, ale bardzo ciekawe muzeum, w którym podziwiać możemy rzeźby, roboty i inne obiekty wykonane przede wszystkim ze złomu. Wszystkie znajdujące się w muzeum eksponaty, a jest ich około stu, są dziełem jednego człowieka – pana Sebastiana Kucharskiego. Można spotkać go na miejscu i z nim porozmawiać – chętnie opowiada o swojej pasji.

W Fabryce Robotów czeka na nas między innymi potężny Predator…
A jest o czym! Roboty pana Sebastiana robią piorunujące wrażenie. Niektóre są naprawdę ogromne – mogą ważyć nawet 900 kg, a ich wysokość sięga 3,5 m. Stworzenie takiego arcydzieła czasami trwa aż 700 godzin – wyobrażacie to sobie? W muzeum znajdują się też mniejsze rzeźby przedstawiające postacie ze znanych filmów i bajek, a także przedmioty użytkowe, takie jak na przykład stoły i krzesła barowe. Wszystko jest oczywiście wykonane własnoręcznie i utrzymane w nowoczesnym, steampunkowym stylu.
Wiele rzeźb przedstawia znane postacie z filmów takich jak Gwiezdne Wojny, Predator, Terminator, WALL·E czy Minionki. W muzeum znajdziemy też naprawdę piękne smoki, pojazdy, a nawet tajemniczego Anioła Śmierci. Na ścianach wiszą również interesujące płaskorzeźby.

…i nieco mniej potężne, ale ciekawe wariacje na temat Minionków. 😉

Jest też coś dla fanów Transformersów…

…i Gwiezdnych Wojen.
W Fabryce Robotów znajdziemy także ruchome eksponaty. Mamy tam na przykład ogromną postać, która macha mieczem, a także… pająka. Osoby, które mnie znają, doskonale wiedzą, jaki jest mój stosunek do pająków – a jest on, delikatnie mówiąc, bardzo negatywny. Niemniej jednak robopająk z Fabryki Robotów całkiem mnie zainteresował i nie wzbudził we mnie negatywnych emocji. Do czasu, aż nie został nagle uruchomiony i nie ruszył szybko w moją stronę – tego się nie spodziewałam. 😀 Moją reakcję pomińmy milczeniem, wcale się nie wystraszyłam i zachowałam godność. Tak było.

Wspomniany pająk. Niewielki skubaniec, ale zrobił odpowiednie wrażenie.
Warto też zwrócić uwagę na rozwieszone w Fabryce Robotów telewizory. Wyświetlane są na nich krótkie filmy, które pozwalają zobaczyć, jak powstają niektóre eksponaty. Po ich obejrzeniu tym bardziej docenicie pracę pana Sebastiana – wykonanie takich rzeźb to nie bułka z masłem, zwłaszcza dla jednej osoby.

Wspomniane wcześniej krzesła barowe i stół. Naprawdę świetny design.
Czy warto odwiedzić Fabrykę Robotów?
Jak najbardziej tak! To miejsce zrobiło na mnie ogromne wrażenie – wyobraźnia i talent pana Sebastiana nie mają chyba żadnych granic. Muzeum może jest niewielkie, ale dostępne w nim eksponaty są naprawdę ciekawe i warto spędzić trochę czasu, aby przyjrzeć im się bliżej, dostrzec interesujące szczegóły i docenić ogrom pracy, jaki został włożony w ich wykonanie.

Bez obaw, ten jegomość nie wystawia mandatów.
Fabryka Robotów to miejsce obowiązkowe dla fanów science-fiction i nie tylko – nawet jeśli nie wychowaliście się na Gwiezdnych Wojnach ani nie wspominacie z sentymentem Terminatora, i tak znajdziecie tu coś dla siebie. Nie trzeba znać i lubić filmów, żeby zachwycić się dostępnymi w muzeum rzeźbami i robotami – one same w sobie są niesamowicie ciekawe. Zwłaszcza gdy mamy w pamięci, że własnoręcznie wykonał je jeden człowiek. Fabryka Robotów to również świetne miejsce na wycieczkę z dziećmi – najmłodszym z pewnością spodobają się ruchome rzeźby czy Minionki. Jeśli więc jeszcze zastanawiacie się, czy warto się tam wybrać, to przestańcie – bo warto. 😉

Takim mieczem lepiej nie oberwać. 😉
A teraz przygotujemy muffiny
Długo myślałam, jaki przepis Wam dzisiaj zaproponować. W końcu stanęło na muffinach. Dlaczego tak? Już tłumaczę. W Fabryce Robotów sporo eksponatów nawiązuje do klasyków amerykańskiej popkultury – Gwiezdne Wojny, Terminator, Predator… Sami rozumiecie. A muffiny to jedne z najbardziej znanych ciast kuchni amerykańskiej. Udajmy więc, że ma to sens. 😉 A że mam sprawdzony i naprawdę prosty przepis na muffinki, to chętnie się nim z Wami podzielę.
I jeszcze jedno. Tutaj zaproponuję Wam babeczki z borówkami, czyli moją wersję słynnych blueberry muffins. Możecie jednak potraktować moją propozycję jako bazowy przepis na ciasto i dodać do niego swoje ulubione dodatki – inne owoce, lentilki, czekoladę, rodzynki czy nawet krówki. Ogranicza Was tylko wyobraźnia! 😉 A jeśli chcecie zrobić babeczki czekoladowe, po prostu dodajcie do ciasta trochę kakao. A teraz do dzieła!
Prawie amerykańskie babeczki z borówkami
Składniki (na 12 babeczek)
- 2 szklanki mąki.
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia.
- Szczypta soli.
- 0,5-0,75 szklanki cukru – jak wolicie.
- 2 jajka.
- 0,5 szklanki oleju.
- 0,5 szklanki mleka.
- Borówki – na oko, ja zazwyczaj daję około 2 garści. Mogą być zamrożone – nie trzeba ich wcześniej rozmrażać.
Wykonanie
- Nagrzej piekarnik do 180°C i naszykuj papilotki na muffiny.
- W jednej misce dokładnie wymieszaj składniki suche, czyli mąkę, proszek do pieczenia, sól i cukier.
- W drugiej misce dokładnie wymieszaj składniki mokre, czyli jajka, olej i mleko.
- Przelej mokre składniki do suchych i dokładnie wszystko wymieszaj.
- Dodaj do ciasta borówki i wymieszaj.
- Przełóż ciasto do foremek.
- Wstaw muffinki do nagrzanego pieca i piecz przez około 20-25 minut – do wyrośnięcia i lekkiego zrumienienia.
I to wszystko! Sami widzicie, jakie to proste – wystarczy kilka chwil, aby cieszyć się gotowymi muffinkami. A są naprawdę pyszne. Zróbcie i przekonajcie się sami! A tymczasem, do zobaczenia. 😀

Mniam, mniam. Chyba niedługo znów sobie takie upiekę. 😉
Jeśli chcesz, zaobserwuj mnie na Facebooku i Instagramie – znajdziesz tam informacje o najnowszych wpisach, zdjęcia, przemyślenia i inne takie. Zapraszam serdecznie!
Jedna odpowiedź
Świetny artykuł! Doskonale znam to miejsce i również polecam. Niesamowity człowiek ogromny artysta, wspaniałe dzieła sztuki!